Kampania edukacyjna: Szanuj zdrowie, badaj nerki!

 

Nowotwór nerki bywa podstępną chorobą, ponieważ często rozwija się w ukryciu, nie dając żadnych objawów. Niestety, aż 1/3 pacjentów trafia do lekarza w stadium przerzutowym. Tymczasem, jak twierdzą eksperci, wcześnie wykryty nowotwór nerki ma dobre rokowania i daje szansę na całkowite wyleczenie. „Szanuj zdrowie, badaj nerki” to kampania edukacyjna, która ma na celu m.in. zachęcić polskie społeczeństwo do wykonywania regularnych badań.

Nerki stanowią kluczowy organ układu moczowego. Pracują bez przerwy, ich głównym zadaniem jest wytwarzanie moczu, a wraz z nim usuwanie z organizmu wszelkich niebezpiecznych dla zdrowia toksyn i związków chemicznych. To właśnie dlatego nazywane są filtrem ludzkiego organizmu. Niestety, gdy zaczynają chorować, często nie dają żadnych charakterystycznych objawów.

Wczesne wykrycie ma kluczowe znaczenie

Eksperci alarmują, że dla powodzenia terapii istotne jest wychwycenie nowotworu na jak najwcześniejszym etapie jego rozwoju. Dlatego tak ważna jest regularna kontrola stanu nerek, np. poprzez nieinwazyjne badanie ultrasonograficzne. Jak się jednak okazuje, Polacy niechętnie wykonują badania jamy brzusznej. Z przeprowadzonego w ramach kampanii „Szanuj zdrowie, badaj nerki” badania opinii publicznej wynika, że aż 61 proc. Polaków powyżej 50. roku życia nigdy nie miało robionego USG jamy brzusznej z własnej inicjatywy, choć 71 proc. z nich zdaje sobie sprawę, że rak nerki może rozwijać się w ukryciu.

- Zaledwie 10 proc. pacjentów prezentuje klasyczna triadę objawów: ból w boku, krwiomocz i wyczuwalny guz w badaniu palpacyjnym. 25-30 proc. pacjentów nie ma żadnych objawów związanych z rozwijającą się chorobą nowotworową. Ultrasonografia jest powszechną, tanią metodą diagnostyczną wykrywającą masy patologiczne w nerkach. Warto podkreślić, że badanie USG jamy brzusznej jest badaniem nieinwazyjnym, czyli całkowicie bezpiecznym dla pacjenta. Dodatkowym jego atutem jest także szybkie i bezbolesne wykonanie. Tego typu badanie pozwala m.in. ocenić czynność nerek, zauważyć ewentualną obecność i zaawansowanie kliniczne guza, a także zwrócić uwagę na możliwość pojawienia się przerzutów do wątroby czy nadnerczy - mówi dr hab. n. med. Andrzej Antczak, urolog, kierownik Katedry i Kliniki Urologii i Onkologii Urologicznej Uniwersytetu Medycznego
im. K. Marcinkowskiego w Poznaniu,
kierownik Oddziału Urologii Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. Józefa Strusia z Zakładem Opiekuńczo Leczniczym w Poznaniu oraz konsultant wojewódzki ds. urologii.


Rak nerki a wizyta u lekarza

Kiedy pacjenci zaczynają szukać pomocy, z reguły nie są świadomi rozwoju choroby onkologicznej. Uskarżają się na ogólne osłabienie organizmu, częste stany podgorączkowe, infekcje dróg moczowych czy utratę wagi. Objawy te są jednak tak ogólne, że trudno od razu łączyć je z nowotworem, mogą bowiem sugerować zwykłe przeziębienie. Niestety blisko 30 proc. przypadków raka nerkowokomórkowego wykrywanych jest już w stadium przerzutowym.

- Pacjenci z nowotworem nerki mogą wykazywać szereg objawów: utrata masy ciała przy zwykłym apetycie,  ból w okolicy bocznej lub lędźwiowej, krwiomocz niejasnego pochodzenia; niestety, u wielu pacjentów choroba przebiega bezobjawowo do czasu zaawansowania. Rak nerki występuje około dwukrotnie częściej u mężczyzn w porównaniu z kobietami. Występuje głównie w szóstej do siódmej dekadzie życia z medianą wieku w momencie rozpoznania około 64 lat, jest nietypowy u pacjentów w wieku poniżej 40 lat i rzadko u dzieci. W momencie ujawnienia około 25 proc. osób ma odległe przerzuty lub zaawansowaną chorobę - mówi dr hab.n.med. Anna Posadzy-Małaczyńska, lekarz rodzinny, kierownik Katedry i Zakładu Medycyny Rodzinnej  Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, konsultant wojewódzki do spraw Medycyny Rodzinnej.

Rak nerki w liczbach

W Polsce rak nerki to obecnie szósty pod względem liczby zachorowań nowotwór złośliwy wśród mężczyzn, a ósmy wśród kobiet[1]. Szczyt zachorowalności przypada na 6.-7. dekadę życia[2], przy czym blisko dwukrotnie bardziej narażeni są mężczyźni. W 2018 roku w Europie odnotowano 136 500 nowych przypadków zachorowania na raka nerkowokomórkowego, na świecie liczba nowozdiagnozowanych wynosiła 403 300, z czego 175 100 osób zmarło. Eksperci są jednak zgodni, że tak nie musi być, bo szybko wykryty guz, znacząco zwiększa szanse pacjenta na wyleczenie, a współczesna medycyna i specjalistyczny sprzęt są w stanie pomóc w szybkiej diagnostyce.

- Rak nerki, podobnie jak większość nowotworów na początku rozwija się bezobjawowo.
W większości przypadków choroba wykrywana jest przypadkowo, podczas badań wykonywanych z innych przyczyn. Wówczas wśród około 30 proc. zdiagnozowanych choroba jest już na etapie znacznego miejscowego zaawansowania lub przerzutów odległych. Typowy dla tej choroby zespół objawów, tzw. triada raka nerki, obejmuje ból w okolicy lędźwiowej, wyczuwalny palpacyjnie guz oraz krwiomocz, który występuje u około 10 proc. chorych i z reguły świadczy o wysokim zaawansowaniu choroby. W takiej sytuacji niemal połowa chorych ma już przerzuty odległe i bardzo małe szanse na wyleczenie. Tę ponurą statystykę można by jednak zmienić – mogłoby w tym pomóc coroczne wykonywanie badania USG jamy brzusznej. O regularnym wykonywaniu tego typu badań szczególnie powinny pamiętać osoby otyłe, osoby z nadciśnieniem tętniczym, a także palacze, u których ryzyko rozwoju raka nerki jest wyraźnie podwyższone. Warto bowiem dodać, że podstawowym leczeniem raka nerki nadal jest leczenie chirurgiczne. Jest to jednak możliwe tylko przy wczesnym wykryciu choroby, gdy guz ograniczony jest do nerki. Niewątpliwy postęp leczenia systemowego nie zmienia faktu, że wciąż ma ono jednak charakter paliatywny
– mówi dr n. med. Piotr Tomczak, onkolog kliniczny i radioterapeuta z Kliniki Onkologii Szpitala Klinicznego Uniwersytetu Medycznego im. K. Marcinkowskiego w Poznaniu.